Jak to jest, że kiedyś sesje ślubne robiło się w dniu ślubu, a teraz się nie da… A bo fryzjer, bo kosmetyczka…

(Jeszcze dawniej to w ogóle oddzielnie się brało ślub kościelny i cywilny, trzeba było jechać do Urzędu Miasta i mieć dwie kreacje, ale to zupełnie inna bajka.)
Może jestem staroświecka, ale osobiście jestem fanką robienia sesji w dniu ślubu. Dlaczego? Bo (dla mnie) to trochę tak, jakby robić sesję ciążową po porodzie…
Jak sama nazwa wskazuje: sesja ŚLUBNA dotyczy dnia ślubu. To jest TEN dzień, ten JEDEN jedyny i to z niego ma być pamiątkowe zdjęcie. Wtedy jesteśmy piękni i szczęśliwi… i nigdy nie powtórzymy emocji, które towarzyszą nam właśnie TEGO dnia.
I tak naprawdę wystarczyłoby mieć jedno ładne ujęcie! Takie, które można podarować rodzicom albo postawić w ramce, by było z nami na zawsze.

Czy aż tak dużo czasu trzeba, by mieć piękne zdjęcia na pamiątkę właśnie z dnia ślubu?


Porównałam z ciekawości godziny zrobienia pierwszego i ostatniego zdjęcia z sesji. Zajęło nam to dokładnie UWAGA!: 23min29sek.⏱ Wybrałam 15 kadrów – i wszystkie one są zrobione dokładnie w dniu ślubu. Co prawda nie ma tu mowy o spacerze po kolana w wodzie, ale jak powszechnie wiadomo pary młode w dniu ślubu do wody zazwyczaj nie wchodzą, więc w sumie chyba nic w tym dziwnego…

Zatem może warto zastanowić się, czy nie lepiej zamiast sesji „ślubnej” po ślubie nie zrobić sesji narzeczeńskiej przed?

emila.